czwartek, 29 stycznia 2015

#003

Być może jednak bardziej nowy początek niż koniec, aczkolwiek...
Skupianie się całkowicie na jedzeniu nie sprzyja mojej diecie. Ciągle siebie dokładnie obserwuję, jak reaguję, kiedy mam ochotę sięgać po jedzenia bardziej i kiedy bardziej się przejmuję czymś "nadprogramowym" - pisanie tutaj, wchodzenie na bloggera częściej niż raz na pare dni zdecydowanie mi nie służy.

Jak już miliardy razy wspominałam, wpadłam w bezkresną dziurę zwaną depresją i nie wiem kiedy się z niej otrząsnę - wiem, że w końcu na pewno bo taka już moja natura. Zmuszam się do życia, chociaż po cichutku marzę o zniknięciu z powierzchni tej planety. Wieki temu ostatnio wyszłam z domu dalej niż do domu mojej przyjaciółki i czuje się lekko zdziczała, ale wciąż siebie przekonuję że to wszystko po prostu przeminie. Jak wszystko we wszechświecie tak i ten okres nie jest na stałe.

Z dietetycznych nowości
ukochałam sobie picie owocowo-warzywnych smoothie, zwłaszcza na śniadania chociaż potrafię na nich przeżyć całe dnie i nie czuć się źle czy słabo, wręcz przeciwnie - nie odczuwam głodu i jestem pełna energii. Dziś np. do blendera na śniadanie włożyłam pół korzenia pietruszki, marchewkę, solidną garść rukoli, 1/4 avocado, dwa banany, gruszkę i grejpfruta i oblałam to nieco wodą - wyszło ponad dwa litry pożywnego, sycącego napoju który spokojnie starczy mi do obiadu (na który będzie kolejna porcja smoothie...)

A przed obiadem zrobię rzecz za którą się zabieram od miesięcy - jadę na zakupy! A konkretnie, kupić sobie jakieś dobre legginsy do jogi, na którą się zapiszę już w poniedziałek. Trochę się stresuję, bo będą tam ludzie, których od miesięcy staram się unikać, ale wierzę że w "centrum jogi i samorealizacji" znajdę na tyle ciepłych ludzi, że sama będę chciała wychodzić na te zajęcia.

Ponadto - przestałam jeść mięso, całkowicie. Robiłam ostatnio tyle wege posiłków że mój żołądek najzwyczajniej odzwyczaił się od trawienia mięsa i każdy kęs wędliny czy czegokolwiek kończy się u mnie ogromnym bólem brzucha. Zresztą i tak przeszła mi ochota :) Pozostało mi tylko weliminować ryby z jadłospisu aby nazywać się dumną wegetarianką, ale to może być dla mnie nieco trudniejsze. We wtorek idę na sushi z rodziną i mam nadzieję że to będzie ten ostatni raz mój z mięsem, aczkolwiek każdy człowiek się potyka, popełnia błędy i liczę się z tym, że moja droga do zostania całkowitą wegetarianką (a potem weganką) będzie drogą długą i na pewno nie uda mi się odstawić wszystkiego z dnia na dzień.

Wyeliminowałam też z diety nabiał, a głównie mleko którego pochłaniałam dużo wraz z porannymi kawami. Samodzielnie wykonuję mleka roślinne, poniżej macie przykład sojowego (z pozostałej po odsączeniu mleka okary sojowej zrobiłam pyszne ciasteczka z dodatkiem płatków owsianych i bakalii)

odzwyczajam się od słodkich jogurtów - myślałam, że to niemożliwe dopóki nie zaczęłam blendować bananów tudzież innych słodkich owoców (mango, kaki, maliny itp) z roślinnymi mlekami - takie desery są stokroć zdrowsze i smaczniejsze od tradycyjnych jogurtów, a na dodatek zazwyczaj nie ma potrzeby nawet ich dosładzać - jeśli już to robię, to wyłącznie ksylitolem.
A mlek roślinnych jest tyle do wyboru, że aż nie wiem za które się następne brać - czy to z sezamu, czy z płatków owsianych, orzechów, migdałów...

Kolejnym odkryciem którym chciałam się z wami podzielić są warzywne makarony - świetna opcja dla zrobienia porządnego posiłku dla osób, które boją się kalorii ;) Gdzieś miałam przepis na świetne spaghetti ale nie mogę go znaleźć więc w skrócie zdradzę wam o co chodzi - otóż o to, żeby taką np. obraną cukinię czy marchewkę zwykłą obieraczką z ząbkami (bądź szatkownicą do warzyw) oskrobać warzywa na plastry, które potem można podgrzać chwilę na parze i mamy pyszny, delikatnie miękki, warzywny i niskokaloryczny makaron do którego można dodać według upodobań sos, inne warzywa czy kurczaka. :)

Tak więc jak widzicie, u mnie jest całkiem dobrze. Po południu znajdę nieco czasu aby Was poodwiedzać. Na razie nie będę tutaj częstym gościem - muszę jakoś przeczekać ten ciemniejszy okres w moim życiu i pilnować żeby nie zacząć się głodzić... Kalendarzyk na bierząco aktualizuję i faktycznie, jem zazwyczaj mniej niż te 800 kcal, ale nie wliczam do bilansów alkoholi które często na pewno bardzo mi te kalorie podbijają ;)
Nie wiem jak z wagą, ale odżywiam się coraz zdrowiej i to mnie cieszy. Wręcz stanie przed garami stało się moją małą pasją i chciałabym, aby tak pozostało. Niech chudnięcie będzie jedynie wynikiem ubocznym zdrowego odżywiania i ruchu..



Z początkiem stycznia jednak zważę się i zmierzę, chociaż na samą myśl paraliżuje strach.
A jak u Was? Uśmiechacie się? Pilnujecie, by poza tym by jeść mało jeść też choć trochę odżywczo? Główki do góry kruszynki, nie wiem jak u Was ale we Wrocławiu są już pierwsze namiastki wiosennej pogody, słońca, które tak bardzo motywuje do robienia czegoś ze sobą.
Trzymajcie więc główki wysoko i dbajcie o siebie, o każdy dzień, o to by siebie nie zawieźć. O to, by do lata wyglądać (i czuć się!) wspaniale. :)

7 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie tym makaronem, koniecznie muszę kiedyś takie wypróbować. W ogóle powinnam jeść o wiele więcej warzyw, czyli tak naprawdę zacząć je jeść, bo ostatnio bardzo z tym u mnie kiepsko. Ale zdrowe odżywianie mi wychodzi, może nie w 100%, ale wychodzi, więc nie jest tragicznie. W ogóle zainspirowałaś mnie tym mlekiem, może też wypróbuję. Co do bilansów, to właśnie wchodziłam tu od czasu do czasu i martwiło mnie, że jesz tak malutko, mam nadzieję że będzie już tylko lepiej i zdrowiej. Ja tam się uśmiecham dużo, jem ile potrzebuję nie licząc, no i już czuję się wspaniale, nie muszę czekać do lata :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również zaciekawiłaś makaronem, bo ogólnie mam słabość do dań z makaronami. Uwielbiam. Zwykle jak już jadam to ten pełnoziarnisty, ciemny, który zresztą jest przepyszny, ale miło będzie spróbować takiego warzywnego. Wypróbuję z pewnością Twój patent. Poza tym sama mam problem z nabiałem. Moja dieta składa się głownie z niego i nie wiem, jak to zmienić, bo chyba się uzależniłam od płatków z mlekiem, które zdarza się, że jadam na śniadanie, obiad i kolację. Może powinnam poeksperymentować tak, jak Ty.
    Widzę, że trochę lepiej u Ciebie. Widzę więcej promieni słońca. :-) Jesteś na dobrej drodze, by wyjść z depresji. Trzymaj się tam mocno i nie poddawaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że wracasz. Mam nadzieję, że w twoim zyciu zadzeje się cos lepiej. U mnie też jest kiepsko, ale staram sie wstawać, mimo wszystko. Z dietą średnio, Napaliłas mnie na te owocowe koktaile. Ahhh, gdybym ja miała tyle silnej woli.
    Trzymaj się kochana !

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz u mnie i od razu odpowiem na pytanie o wiek - mam 15 lat, 16 będzie w maju.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz słyszę o takim makaronie. Koniecznie muszę się nim bardziej zainteresować :D Super, że jesteś tu aktywna, bardzo lubię czytać Twojego bloga:)
    Trzymam za Ciebie kciuki!:*
    SA

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja ogólnie nie przepadam za makaronem w każdej postaci, to nie jest rzecz, która byłaby mi potrzebna w codziennej diecie, ale post ogólnie czytało się świetnie, jest taki pozytywny i w ogóle widać, że stałaś się bardziej dojrzała w temacie diety i potrafisz dokonywać właściwych wyborów.
    Trzymam kciuki za wagę na pewno nie będzie tak źle jak to sobie wyobrażasz.
    Powodzenia *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. O ranyrany, na pewno wiesz co myślę o byciu "vege bardzo". Cieszę się, że dążysz do wybrania takiej drogi. Mi ostatnio nie idzie coś jeśli o to chodzi i chociaż nabiał wyeliminowałam praktycznie całkowicie, sięgam po kurczaka co jakiś czas, bo mi jest jednak zbyt słabo przy takim natężaniu nauki na samych warzywach i owocach. A o makaronach warzywnych nie słyszałam wcześniej, także dziękuję Ci bardzo za podrzucenie mi dobrego patentu.

    "Uśmiechacie się?" - uśmiechnęłam się, widząc, że napisałaś. Bardzo mi miło, że się odezwałaś. I czuję się spokojniejsza, gdy wiem, że nie pozwalasz sobie na to, żeby depresja Cię pożarła, tylko starasz się jakoś funkcjonować. Ślę dużo ciepła.

    OdpowiedzUsuń