Zawsze uwielbiałam planować. Lubię robić to dokładnie, tak aby wszystko było zawsze dopięte na ostatni guzik. Niestety potem moje wizje przyszłości najczęściej weryfikuje rzeczywistość i ze względów nie zawsze ode mnie zależnych - nie wychodzą.. a wystarczy że jeden mały podpukcik mi się nie uda i od razu chrzanię cały plan. Moja wieczna dewiza - wszystko albo nic. Wciąż staram się od niej uwolnić, ale jednak co do planowania nie będę snuła dalekosiężnych planów - boję się uczucia rozczarowania i bycia "do niczego".
Tydzień nie wchodziłam tutaj w ogóle i dobrze - na prawdę potrzebowałam odpoczynku. Jadłam w granicy 1500kcal przez cały tydzień poza mikołajkami, wówczas zniszczona po moich urodzinach pozwoliłam sobie odratować swój organizm cukrem i zjadłam sporo pralinek lindt, ale nie czułam się z tym źle - są takie dni, że można sobie pozwolić na słodycze. :) Ustabilizowałam się w miarę - nie mam ochoty zajadać się ani głodzić. Więc wracam do Was.
Żeby nie narzucać sobie nierealnych zasad powiem na razie tylko tyle,
że ważę się dopiero 2giego stycznia i tak na prawdę w tym świątecznym miesiącu zadowoli mnie każdy spadek wagi - nawet jeśli tylko o kilogram. Będę się ważyć co miesiąc i ani trochę częściej - to pozwoli mi patrzeć trochę dalej, niż tylko na następny dzień czy tydzień.
Pragnę się skupiać na każdym dniu równie bardzo - aby było zdrowo, aby było dostatecznie mało ale też nie za mało, aby w mojej diecie przeważały warzywa! Od mięsa coraz bardziej mnie odrzuca, co więcej - nawet mój organizm dziwnie na nie zaczął reagować. Jak jem mięso czuję się ospała i ociężała prawie przez cały dzień, nierzadko dokuczają mi przy trawieniu bóle brzucha - problem znika jak wcinam to, co rośnie na drzewach. I tego staram się trzymać.
Nie liczę kalorii. Jem małe porcje i nie najadam się do syta. Daję sobie też przyzwolenie na pojedyncze dni słabości - czasem zjem trochę więcej, albo trochę słodziej i nie będę tego uważać od razu za koniec świata. Ewentualnie następnego dnia zjem trochę mniej, ale trochę a nie od razu jeden posiłek na cały dzień. W końcu żeby metabolizm prawidłowo funkcjonował trzeba jeść dość regularnie!
no i wracam do codziennych ćwiczeń, bo trochę w ostatnim tygodniu się zaniedbałam. Ćwiczenia to dla mnie podstawa - teraz, kiedy już dziesiątki kilogramów za mną, a chcę jedynie zgubić troszkę tłuszczyku, ale głównie wymodelować sobie sylwetkę.
Poza tym mam też mały problem z finansami, przez co nie zawsze będę mogła robić sobie własne obiady - czasem będę musiała skorzystać z tych mamusiowych. Moja mama co prawda sama przez 15 lat była wegetarianką i zawsze gotowała warzywnie i zdrowo, zna się na tym... To jednak czasem obiady są trochę bardziej tłuste - w końcu mam młodszego brata i to głównie dla niego gotuje. Jednak wierzę, że jakoś sobie z tym poradzę.
I będę sobie powtarzać jeszcze częściej, droga Zanno: NIE SPIESZ SIĘ
Pośpiech nie sprzyja odchudzaniu, nigdy. Chyba że chce się być chudym grubasem, ale ja marzę o czymś innym niż zwisająca skóra i mały, acz sflaczały tyłek. Chcę mieć wyćwiczone, giętkie i twarde ciało. Nad na prawdę dobrymi efektami trzeba pracować dużo bardziej niż tylko ograniczać jedzenie do minimum.
Odłożyłam już pieniądze na karnet na jogę - po świętach zaczynam nową przygodę.
zaktualizowałam wagowo-wymiarową zakładkę - pojawiły się tam również zdjęcia i będą tam już raczej na stałe. Dziś nie mam totalnie apetytu, a wieczorem wychodzę z domu, więc prawdopodobnie zjem nawet dość mało. Bilans pojawi się może wieczorem, a może dopiero jutro.
Teraz zobaczę co u Was :)
Trzymajcie się :*
Świetny blog. Bedę zaglądać regularnie.
OdpowiedzUsuńI zaraszam na swojego bloga na http://trudnadrogadoperfekcji.blogspot.com/
Myślę że podjęłaś mądrą decyzję, ciekawe czy w końcu mi się uda taką podjąć... ;)
OdpowiedzUsuń3mam za Cb kciuki, zdjęcie motywuje do ćwiczeń ;3
Dobre podejście do odchudzania, oby trzymało się już tylko takie :-] Będę robić sobie kilka wyzwań od dzisiaj, może się przyłączysz w ramach ćwiczeń? Głównie nogi i pupa.
OdpowiedzUsuńMi ten pędzel potrzebny jest do brwi w sumie, bo w moim makijażu nigdy nie zagoszczą kreski, nie lubię. A posługiwanie się pędzlem wcale nie wymaga umiejętności malarskich xD Trudniejsze jest nakładanie gąbką czy palcami.
Gratuluję podejścia do odchudzania ! Świetna notatka :3 Trzymam za Ciebie kciuki :3
OdpowiedzUsuń