niedziela, 30 listopada 2014

#32

Może to tylko kwestia poweekendowych kaców, a może faktycznie tylko przed wami udaję, że tak mi łatwo idzie "normalne" odchudzanie. jeszcze wczoraj zrobiłam sobie zdjęcia (a kliknij) w łazience, na których co prawda widać głównie mój brzuch - nawet go lubię.. Ale zrobiłam te zdjęcia, bo czułam się wczoraj na prawdę ze sobą dobrze. Schudłaś ostatnio - słyszę to dość często. Staram się przyjmować komplementy z uśmiechem. Nawet jak ważyłam te pare kilo więcej często słyszałam od mężczyzn, którzy nie mogli przestać mnie gładzić po piersiach, talii i pupie, że mam idealną figurę. Że jestem dość drobna, ale jednocześnie kształtna i kobieca. Wiele się zmieniło, od kiedy byłam otyłą piętnastolatką, chociaż są takie dni że wciąż widzę ją w lustrze... Zdaję sobie sprawę z tego jak wiele się zmieniło kiedy zakładam buty na obcasie, krótką spódniczkę i idę się przejść po mieście - czuję na sobie męskie spojerzenia. A więc mimo mojego za dużego, garbatego nosa, za dużego tyłka i innych w moim mniemaniu - za dużych rzeczy, wiecznych worków pod oczami i ogólnego looku ala heroin chic (oczywiście poza wciąż zbyt dużą liczbą kilogramów) MIMO WSZYSTKO JESTEM ATRAKCYJNĄ KOBIETĄ. Wiem o tym, chociaż przechodzą mnie ciarki kiedy to piszę, czy nawet jak o tym myślę.

Wiem o tym i nie wiem jednocześnie. bo wczoraj zjadłam nieco więcej (na oko w okolicach 1500 kcal czyli jak dla mnie niby okej...) ale jednak na kręcenie teledysku się nie udałam. Dlaczego? Właśnie dlatego. Nie czuję się jak wczoraj, dziś się czuję za grubo i za brzydko. Czuję się gorsza. Sama już nawet nie wiem, czy to tylko chodzi o mój wygląd, mogłabym wymienić miliard innych rzeczy które mi w sobie nie pasują i nie tyczą się tylko kwestii czysto wizualnej.
Ja po prostu straciłam pewność siebie. Tą, na którą tak bardzo długo pracowałam i która i tak zawsze w moim wypadku była bardzo chwiejna.., Zabrał mi ją całą jeden koleś w trakcie jednej nocy. A ja od tego czasu się mieszam i gubię. Od tego czasu zaczęłam znów myśleć o porządnym schudnięciu, od tego czasu prawie nie wynurzam się z domu.



Wiem tylko jedno - dziś zjem na prawdę jak najmniej, żeby poprawić sobie nastrój.
A jutro, pierwszego dnia grudnia pochwalę się wymiarami. 
Waga raczej stoi na poziomie 51 kilogramów, ale na wszelki wypadek - to też jutro sprawdzę.

wieczorem bilans
i poodwiedzam was, poodpowiadam na wasze komentarze też wieczorem

bilans:
- 3 wafle ryżowe z białym twarogiem, 3 plastry szynki z indyka
- 100g brokuła na parze
- 2 boczniaki podsmażone na łyżeczcce oliwy z oliwek

w sumie 350 kcal
jutro zjem więcej, dziś chcę się czuć lekko.

8 komentarzy:

  1. Jejku jaka Ty jesteś chuda >.< Moja pewność siebie też gdzieś wyparowała... tylko w przeciwieństwie do Ciebie nie mam pojęcia kiedy ani gdzie.
    Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, ale z Ciebie chudzina! Bałabym się Ciebie dotknąć, tak krucha mi się wydajesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Ty jesteś chodzącą thinspiracją! Zakochałam się w Twoich zdjęciach. Postaraj się popracować nad swoim poczuciem wartości, bo taki motylek powinien chodzić z wysoko podniesioną głową. Trzymaj się ciepło. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, gdzieś nie mogę odtworzyć tego zdjęcia. Szkoda.

    1500 kalorii to bardzo dobry wynik, więc nie musisz sobie niczego zarzucać, choć rozumiem, że niekiedy wyrzuty sumienia dają o sobie znać. Nadrobiłaś to dziś i jest świetnie.

    Posiadanie świadomości o swojej atrakcyjności jest czymś dobrym. Dobrze, że o tym wiesz. Tylko nie zapominaj nigdy. Jednak najgorsze co może być to wpajanie sobie, że jest się brzydkim i niewartościowym. Takie myślenie w niczym nie pomaga, a jedynie zawadza.
    Trzymaj się. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja słucham najróżniejszej muzyki, przez rock po wszelaką elektronikę, ambienty, psy-trancy, rap czy amy winehouse ;p

    przeszłam już swoje dno, leczyłam się z depresji i różnych takich. z wieloma rzeczami wciąż sobie nie radzę, ale jeśli chodzi o jedzenie i wygląd - myślę, że w miarę to kontroluję. na pewno dużo lepiej sobie z tym radzę niż kiedyś :) możliwe, że to też po części zasługa straconych kilogramów - w końcu inaczej się człowiek czuje z normalnym bmi, niż na granicy otyłości.

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszcze brzucha, mam nadzieje ze tez mi się uda tak jak tobie, świetny bilans!! ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzuszka to ci zazdroszczę.
    Wiem jak to jest, nie lubić własnej siebie. Ja z tym walczę od 2,5 roku i nadal nienawidzę osoby, którą widzę w lustrze. Chociaż czasami są takie dni, kiedy inaczej ułożą się włosy i twarz wygląda jakoś promienniej i myślę sobie ' hej, nie jest tak źle ', ale zaraz wszystko odchodzi, więc to w sumie bez znaczenia.
    Trzymaj się i walcz.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ile masz wzrostu?

    OdpowiedzUsuń