Pierwszy raz od dawien dawna dobrze się wyspałam. Bez pomocy tabletek uspakających, bez żadnej pomocy. To dla mnie duży krok w przód - muszę się oduczyć łykać tabletki na każdy gorszy nastrój. Ucieczka nie jest wyjściem, uczucia trzeba przeżywać, a nie się przed nimi chować. To spore wyzwanie, zwłaszcza, że jutro czeka mnie stresujący dzień - przychodzi do pracy nowy stażysta, a ja mam go we wszystko wprowadzić, nauczyć... Nie brzmi stresująco? Być może obiektywnie patrząc nie jest, zapewne on się stresuje bardziej - ale nie pamiętam kiedy ostatnio wychodziłam z domu, a kontakty międzyludzkie to od zawsze była dla mnie czarna magia. Chyba dlatego pracuję u tatusia w firmie, zamiast ogarnąć coś bardziej na własną rękę...
No ale co tam, nie będę się stresować. Czas wyciszyć umysł, zrobić sobie podwójną melisę i jak już trzeba o czymś myśleć - to o czymś przyjemnym. Nie pozwolę, żeby irracjonalny lęk przed kontaktem z ludźmi wciąż mi komplikował życie.
nie wiem które to już zdjęcie tej pani, ale jest ona zdecydowanie moją ulubioną ostatnio.
powiem wam, że trochę mnie już męczy kolejny dzień z tym samym obiadem - następnym razem nie będę robić tak ogromnych kremów, bo nikt w domu poza mną tego nie je. Uprzedzając kolejne pytania - topinambur to inaczej słonecznik bulwiasty. Czyli bulwy wyglądające jak coś pomiędzy ziemniakiem, a imbirem. Cholernie zdrowe, bogate w witaminy z grupy B i różne inne minerały, dobre dla cukrzyków z powodu zawrtości inuliny. Podobno podkręcają metabolizm i gotowany ma 40kcal w 100g. W smaku też jest ciekawy - ma delikatny, słodki, lekko-orzechowy smak. Niestety ciężko go znaleźć, ja swój upatrzyłam na osiedlowym rynku.
bilans:
- wafel ryżowy z plastrem wędzonego łososia
- płatki (owsiane i gryczane) z połówka granata i 1/4 szklanki mleka
- krem z topinamburu na białym winie z dodatkiem pestek słonecznika
- 2 jabłka
ważę 52 kg.
PS po lewej stronie dodałam kilka linków do blogów, z których czerpię inspiracje przy gotowaniu. pewnie z czasem się jeszcze jakieś pojawią!
Bilans masz ładny :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie spróbować topinamburu, już kiedyś byłam bardzo ciekawa jego smaku, Twój opis jest bardzo zachęcający :)
Nie dziwię się, że podoba Ci się ta thinspiracja, piękna jest <3
jej ale chudzina z tej kobiety na zdjęciu ,,, cudowna :)
OdpowiedzUsuńładny bilans i waga :)
http://thinchudosc.blox.pl/html
Już nie pierwszy raz słyszę, że z psychologiem ciężko jest żyć, ale zawód nie sprawia, że jest się ideałem. Jesteśmy tylko ludźmi - tak sobie powtarzam. A czy mieszkam z rodzicami - nie wiem, czy tak. Studiuję dziennie i w tygodniu jestem z nimi, w domu rodzinnym. Na weekendy wracam do własnego mieszkania, w którym mieszkam z facetem ;-) Jeżdżenie jest męczące, ale to już ostatni rok.
OdpowiedzUsuńJak wrócę z weekendu, to wstawię Wam przepis - teraz ciężko mi powiedzieć, bo pierwszą porcję robiła moja mama :-) Weganką byłam kiedyś, ale wiele się zmieniło, chociaż umiłowanie do bezmięsnego jedzenia oraz tego nie z pochodzenia zwierzęcego mi zostało. Moja mama jest weganką i wspólnie gotujemy roślinne potrawy, bo takie są najlepsze :-)
Nigdy nie spotkałam się z topinamburem.
A co do irracjonalnego strachu - też tak mam, najlepiej wyłączyć mózg albo skierować swoją uwagę na coś innego, bo takie zastanawianie się co będzie nic nie wnosi, jak sama wiesz.
Trzymaj się!
52 kg, pięknie ci idzie <3
OdpowiedzUsuńWierzę, że będzie dobrze u ciebie. Jesteś moją największą motywacją i inspiracją. Bardzo mi imponujesz tymi zdrowymi posiłkami <3
Trzymaj się!
No bilanse masz perfekcyjne dodaję bloga do obserwowanych i zapraszam do siebie :) http://socjopatk-a.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń