bezlitosna waga nie chce spadać. być może ma to związek z intensywnymi ćwiczeniami, być może to chwilowy zastój wagi a może coś innego. wczoraj pokazała 52,6kg. na uspokojenie złapałam za centymetr i zauważyłam że prawie wszędzie mi conieco ubyło. uspokoiłam się, na prawdę. wymiary zamieściłam też w zakładce "wagowe zmagania". i zacznę dziś dzień od ćwiczeń! zazwyczaj lubię dostawać wszystko na "teraz, natychmiast" ale odchudzanie nie jest tego typu rzeczą. mogę się tylko z tym pogodzić.
weekend spędziłam spokojnie, standardowo z moją M. w kłębach dymu i przy kilku piwkach. obejrzałyśmy sobie film, pogadałyśmy o życiu, o znajomych, którzy stają się nam coraz bardziej odlegli. właściwie mamy swój własny świat i tylko siebie. często jest to dołujące - że nie ma nikogo innego.. często się smucę, że wszystkich przyjaciół i ludzi, których kochałam musiałam zostawić na drugim końcu polski kiedy miałam zaledwie piętnaście lat.
ale życie wciąż się toczy. jest tyle rzeczy na które nie mam wpływu i wciąż się uczę je akceptować. akceptować i cieszyć się chwilą obecną. jeśli ktoś uważa, że gadam bzdury, albo jest ciekawy co za bzdury opowiadam mogę zaprosić do lektury mojego mentora - Eckharta Tolle, książka pod tytułem "potęga teraźniejszości". to od niej zaczęła się moja podróż, w której poza ciałem zaczęłam skupiać się też na swojej duszy. na tym, aby osiągnąć stan bezwarunkowego spokoju. czasem mi się udaje i jest to piękna sprawa. dużo bym dała, by móc z taką wewnętrzną harmonią żyć na codzień.
bilans 7.11:
- 2 wafle ryżowe z pasztetem z soczewicy i pomidorów
- jabłko
- makaron z brązowego ryżu ze szpinakiem, tofu i suszonymi pomidorami posypany pestkami dyni
bilans 8.11:
- 2 wafle ryżowe z pasztetem z soczewicy i pomidorem
- pasek gorzkiej czekolady
- pieczona cukinia z tofu, żurawiną i pestkami dyni
bilans 9.11:
- 2 wafle ryżowe z twarożkiem, szynką, odrobiną musztardy i pomidorem
- 2 jogurty jogobella z otrębami gryczanymi
- 2 małe grejpfruty
- 4 śliwki
- gruszka
edit.
o 20 dojadłam jeszcze wafla z pasztetem z soczewicy, gruszkę i kolejny jogurt..
Waga może stać z rożnych powodów - zatrzymanie wody na przykład, poza tym mięśnie też ważą - centymetr zawsze jest lepszym wyjściem ;)
OdpowiedzUsuńwieeeem, po prostu po tygodniu codziennego starania się, aby nie zjeść nic złego chciałoby się zobaczyć, że daje to jakieś efekty. no ale właśnie - osatntio dużo ćwiczę, a to się wiąże z przyrostem tkanki mięśniowej, której przecież chcę i potrzebuję, a waży więcej niż tłuszcz. no cóż. nie będę się zniechęcać :)
UsuńPiękne bilanse <3
OdpowiedzUsuńU mnie też waga teraz stoi,niezależnie czy to rano czy wieczorem, czy coś zjem czy nie. Do grudnia damy radę, żeby od nowego roku było idealne !
Trzymaj się kruszynko <3
To, co pokazuje waga chyba nie ma znaczenia, skoro wymiary są wyraźnie mniejsze :x. Gdybym chciała, to potrafiłabym zaakceptować wszystko, tylko nie to, że nie jestem chuda. ...inaczej: mogę się pogodzić z tym, że mój organizm nie pozwala mi na to bez wysiłku, ale nie z brakiem efektów mimo pracy. Jeżeli staram się, by coś osiągnąć, to chcę to dostać. Ale słusznie - to wymaga czasu.
OdpowiedzUsuńBtw. ja się nie ważę od kilku lat : d.
Masz piękne bilanse, gratuluję.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po tę książkę, bo spokoju mi potrzeba jak niczego innego na tym świecie.
http://desperate-greta.blogspot.de/
bilanse ładne jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńwaga nie długo spadnie , ważne że centymetry spadają
http://thinchudosc.blox.pl/html
Bilanse masz świetne :)
OdpowiedzUsuńPo prostu robią Ci się mięśnie, ale dzięki temu, Twoje ciało będzie wyglądać bardzo dobrze :)