Z uwagi na początek grudnia chciałam zrobić coś w rodzaju małego podsumowania.
Jestem z wami mniej więcej od połowy października i schudłam z Wami jak na razie sześć kilogramów, bo waga wciąż twardo stoi przy 51 - staram się tym nie przejmować, chociaż oczy pragną już zobaczyć tę czwórkę z przodu. Centymetry spadają zewsząd po trochu - jak na razie mniej więcej 2cm/miesiąc - jak chcecie zobaczyć jak to dokładnie wygląda zapraszam do zakładki u góry. ;)
Żeby być obiektywną zrobiłam sobie zdjęcie parę dni po tym jak się tutaj na blogspota wprowadziłam, zrobiłam sobie też i teraz... Gdyby nie te zdjęcia prawdopodobnie nie zauważyłabym specjalnej różnicy w swoim wyglądzie, a jednak te pięć kilo jak widać poniżej robi różnice! Oczywiście co innego jak się chudnie 5kg w dwa tygodnie na głodówce, a co innego jak się to robi wolniej, zdrowiej i cierpliwie - tak jak ja się staram. Ale teraz już wiem, że wolę gubić kilogramy bardziej powoli, ale za to widocznie i na stałe.
Chociaż ta walka wydaje mi się długa i mozolna, to jednak są efekty. Cieszę się, że założyłam tego bloga i postanowiłam kontrolować bardziej swoją dietę i wagę/wymiary bo inaczej bym nigdy nie była pewna czy potrafię chudnąć jedząc względnie normalnie, nie powracając do dawnych obsesji, skrajności i bulimii. A teraz mogę być z siebie nawet trochę dumna. :) W końcu staję się coraz lżejsza, a minęły grube miesiące odkąd miałam ostatni napad. Da się? Pewnie, że się da!
W planach mam schudnąć jeszcze kolejne 5-6 kilogramów (umownie, bo chcę też popracować nad rzeźbą, a mięśnie ważą więc jak to będzie z tymi kilogramami - zobaczymy) i przede wszystkim jeszcze więcej ćwiczyć. Nie stawiam sobie ram czasowych, bo one zawsze działają na mnie depresyjnie. Będę przeszczęśliwa, jeśli do lata osiągnę swoje cele. Na razie skupiam się dalej na zdrowym jedzeniu (zwłaszcza na przewadze warzyw i owoców nad innymi produktami w moim menu) w granicach 800-1300 kcal, a od stycznia mam zamiar zapisać się (w końcu!) na jogę.
Poza tym moim głównym celem jest nabranie pewności siebie, dbanie o swoją fizyczną ale też psychiczną/duchową sferę i przede wszystkim mniej samokrytyki. Chcę poczuć się ze sobą dobrze, swobodnie a nawet jakkolwiek dziwnie to nie brzmi - pokochać siebie i swoje ciało.
Wydaje mi się, że mimo lat spędzonych na nienawiści do siebie, że to wciąż jest możliwe :) Chciałabym, żebyście Wy też w to uwierzyły, żebyście przestały traktować dietę jako karę, a spróbowały podejść do tego trochę inaczej. Chociaż wiem, że nie jest to łatwe, bo mi takie zmiany zajęły mnóstwo czasu, a wciąż nie mogę powiedzieć, że całkowicie uwolniłam się od zaburzeń odżywiania - ale na pewno sprawiają mi one mniej kłopotów niż dawniej.
bilans:
- 3 wafle ryżowe z pasztetem sojowym i ogórkiem małosolnym
- 100g surimi
- 4 mandarynki
- 150 g boczniaków podsmażonych na łyżeczce oliwy, 200g brukselki na parze
- jabłko
- grejpfrut czerwony
jak na moje oko to ok 800 kcal.
ale miałam nie liczyć. więc nie liczę.
Jaka piękna zmiana! Cudownie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie traktujesz diety jako kary. Wtedy jest łatwiej. A przede wszystkim też nie stresujesz się wymaganiami czasowymi, nie ma pośpiechu, skupiasz się na tym, co ważne. Gratuluję i mam nadzieję,że z kolejnymi kilogramami będzie dzięki doświadczeniu łatwiej.
Zamarłam... nie wiedziałam że 5 kg to aż taka różnica! Zdjęcie jest bardzo motywujące, dzięki Tobie nabrałam większych chęci do odchudzania.
OdpowiedzUsuńŻycze wytrwałości w dalszym odchudzaniu ;**
bo jest spora różnica pomiędzy 5kg straconymi na szybko, głodząc się przez dwa tygodnie z czego większość to po prostu utrata wody, a pomiędzy pięcioma kilogramami straconymi w dość długim czasie (nie oszukujmy się, 5 kg w dwa miesiące na pro-anowe standardy to masakrycznie długo). waga spadała tak powoli, że szczerze mówiąc sama po sobie nie widziałam zbyt dużego postępu. dobrze, że zrobiłam to zdjęcie bo teraz wiem, że wolę dalej chudnąć powoli, a widocznie i na stałe :d
Usuńjakoś w wakacje jak byłam na głodówce tylko na wodzie, była ona też taka w celu i schudnięcia i oczyszczenia się schudłam bardzo dużo i efekty też były masakrycznie widoczne ;p każdy woli się odchudzać na swój sposób, napadów wtedy tez nie miałam tylko teraz jak znow zaczelam robic glodowki to napady dodawały mi kilka kg na wadze wiec odchudzam się jedząc ale mało ;)
UsuńCudowny postęp! Ja bym już na Twoim miejscu nie chudła aż 6 kg, może tylko 2, byleby była "4" z przodu, a potem stabilizacja :) Wyglądasz cudownie, największa zmiana w udach, teraz tworzą taki ładny, płynny łuk z biodrami i brzuchem. Masz w ogóle bardzo ładny typ figury, klepsydra, prawda?
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
xoxo
zawsze mi się wydawało, że klepsydra, ale potem schudły mi cycki i sama już nie wiem ;p
Usuńnie ufam kilogramom, więc te sześć kilo to tak umownie... chcę spalić trochę tłuszczyku jeszcze głównie z pośladków, bioder i ramion, ale chcę też przybrać trochę masy mięśniowej więc jak to na końcu będzie z kilogramami to zobaczymy!
poza tym ślicznie dziękuję :)
Co do tego grudnia - te słodycze dotyczą tylko okresu do urodzin, czyli 20.12. Oczywistym jest, że nie wytrzymałabym okresu świątecznego bez przynajmniej kawałka domowego ciasta :) Ale dzięki za rozsądne słowa, w gruncie rzeczy masz rację - moim zadaniem jest schudnąć ogólnie, w końcu po 1 stycznia życie dalej się toczy, prawda :D?
UsuńTrzymaj się
xoxo
U mnie nikt nie będzie wiedział, że to będą odchudzone potrawy :D Plus posiadania władzy w kuchni, haha :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, wg mnie po pierwsze trzeba to robić bardzo stopniowo. Nie spiesz się z odstawianiem produktów, dbaj o różnorodność i wszystko powinno być ok. Ja byłam przez pół roku wegetarianką i przejście na weganizm przyszło samo, bo organizm po prostu nie chciał przyjmować produktów pochodzenia zwierzęcego. Wg mnie nie ma sensu zakazywać sobie jedzenia zwierząt i pochodnych, nie stąd powinno to wynikać (w sensie z zasady "nie jem od teraz"), a ze zmiany myślenia, nie mam tu na myśli niejedzenia "bo zwierzątka". Po prostu dochodzi się do miejsca, kiedy nie mówisz "nie jem, bo sobie zakazałam" a "nie jem, bo przestałam potrzebować tego i tamtego". Różnica polega na tym, że robi się to z własnej woli, a nie z narzucenia - wtedy własnie nie pojawiają się żadne komplikacje.
Gratuluję nie tylko schudnięcia, ale równowagi w jedzeniu i braku napadów. Warto walczyć o siebie :-)
Cudowna przemiana!!! Ja od października schudłam prawie 7kg ale ta zmiana nie jest aż tak widoczna jak u Ciebie wręcz preciwnie mam wrażenie że nic się nie zmieniło.. no nic zyczę powodzenia i trzymam kciuki w dalszej walce choć już jest pięknie :)
OdpowiedzUsuńMasz teraz śliczną przerwę między udami. Świetnie wyglądasz. Na moje oko nie musisz więcej chudnąć, ale jeśli czujesz taką potrzebę - rób to z rozwagą. Zresztą widzę, że jak na razie wychodzi Ci świetnie.
OdpowiedzUsuńSfera psychiczna jest bardzo ważna. W sumie najważniejsza, bo mimo wszystko znaczące jest to, jak czujesz się wewnątrz siebie.
Dbaj o siebie, nie poddawaj się, idź wciąż na przód. Jesteś na bardzo dobrej drodze. Trzymaj się.
Ojeju.. Cudownie teraz wyglądasz. Aż gryzę się w język co ja ze sobą zrobiłam, kiedy się zaniedbałam. Jesteś moją żywą inspiracją. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńAle Ci cudownie spadło z ud <3 W ogóle całe ciało masz świetne, jesteś chodzącą thinspiracją. Dobrze też, że chcesz walczyć o swoje wnętrze. Bardzo się cieszę, że Ci się układa. Powodzenia w realizacji wszystkich postanowień. ;*
OdpowiedzUsuńMasz piękną figurę, gratuluję. Twoja przemiana to inspiracja:)
OdpowiedzUsuńŚwietna przemiana! Wyglądasz mega!
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://s-k-i-n-n-y-d-r-e-a-m-s.blogspot.com/
piękne efekty, bardzo ladnie ci idzie :) jejku zazdroszcze ci, mam nadzieje że i mi kiedyś się uda, tak jak tobie :***
OdpowiedzUsuń